To już kolejny tomik fraszek Marleny Wilbik. Jak świadczą liczne opinie nadsyłane do wydawnictwa oraz do samej autorki, każdy tomik jest zawsze oczekiwany przez czytelników, ale ten chyba szczególnie. Szczególnie, bo wydawany w szczególnych okolicznościach. W czasie pandemii, i co tu kryć, wyjątkowej niepewności jutra. Obserwacje rzeczywistości pozwalają na dość jednoznaczną diagnozę: ,,jest źle, a będzie jeszcze gorzej”. I w tym czasie tomik „Błękitny len” jest niczym haust wody źródlanej dla spragnionego wędrowca. Wędrowca snującego się od apteki do apteki, w poszukiwaniu szczepionki, nawet nie na koronawirusa, bo to pieśń przyszłości, ale na zwykła grypę. I ten zziajany wędrowiec, uzbrojony w maskę lub przyłbicę, ma szansę na chwilę relaksu, a jego zmęczone oczy, śledzące z niepokojem ciągły wzrost liczby zachorowań, mają okazję do uśmiechu. Szczerego i niewymuszonego.
Fraszki Marleny, nie od dziś to wiadomo, działają terapeutycznie. Układają się, jak zwykle, w trzy główne nurty: kobiecość, erotyka, polityka. Czy te pojęcia można traktować jako synonimy? No, jeszcze nie do końca. Przynajmniej dziś. Erotyka i kobieta – to właściwie synonimy w czystej postaci. Erotyka i polityka oraz kobieta i polityka – to raczej zjawiska ze sobą powiązane. W mniejszym lub większym stopniu.
„Fraszki te są całkowicie fikcyjne. Pojawiające się w nich osoby i sytuacje są wytworem wyobraźni autorki” – zaznacza Marlena Wilbik. A trzeba przyznać, że wyobraźnię to ona ma. Ma też dar wspaniałych puent, trafnych diagnoz i błyskotliwych skojarzeń. Na początku – jakże trafna autorefleksja: ,,mam w sercu supełek, splątał mi go diabełek”.
Patrząc na to, co dzieje się każdego dnia, jakże celna wydaje się fraszka dla polityków: ,,hej ho, hej ho, po kasę by się szło.” I jakże gorzka diagnoza nas samych „dużo złości, mało miłości”. A ta miłość i jej mocna strona, czyli erotyka, pojawia się często ,,nie byliśmy z sobą w dobrych stosunkach, poza seksem” – pisze w jednej fraszce, a w drugiej odsłania wielobarwny portret mężczyzny: ,,historia jednej miłości, podłości, namiętności i złości”. A ta kobiecość bywa przewrotna – przyznaje Wilbik: „jemu zaufałam, żartowałam”. Marlena walczy o prawa kobiet, ale też nie jest wobec nich bezkrytyczna. Kopciuszek: ,,użyła zadku, by wyjść z niedostatku”. Albo: ,,jedno bzyknięcie i jest już nowe zajęcie”. Jest w tych fraszkach nuta poezji i melancholii, jest piękna metafora snu: „nitka utkana ze światła księżyca” oraz Matki: „własność wieczysta”. Z jaką klasą podchodzi autorka do problemu przemijania! Z jednej strony, we fraszce „Czas” zauważa: „każdemu się przydarzy rys na twarzy”, ale w drugiej, tej o starości, twierdzi: „O zmierzchu najpiękniej pachną kwiaty”. I wreszcie jest ta fraszka, którą można potraktować jako deser „okpię życie, czekoladkę zjadam skrycie”. Smacznego.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.